Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/267

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przez rektora Fechnera, człowieka spokojnego i roztropnego, a przytem znalazł tam przyjacielskie pożycie z Radojowskim, kolegą nadzwyczaj sympatycznym; lecz, zaledwo był rozpoczął swoją pracę nauczycielską, przerwała mu ją przykra niespodzianka. Pryszedł z góry rozkaz przytrzymania go i niezwłocznie musiał, pod opieką żandarma, odbyć mimowolną przejażdżkę do Berlina, gdzie go osadzono w niemiłym hotelu Hausvoigtei zwanym. Ujrzał tam wkrótce Marcinkowskiego i kilku innych przyjaciół uniwersyteckich; podejrzywano ich bowiem wszystkich o należenie do spisku przeciw Moskwie i Prusom, w celu przywrócenia Polski. Klauzura trwała pięć czy sześć miesięcy, ponieważ jednak indagacye i przesłuchy świadków niczego nie dowiodły, puszczono ich na wolność i pan Antoni, do czysta obmyty, powrócił na swoje miejsce do Wschowy; wszakże nie na długo, bo z początkiem dwudziestego szóstego roku powołano go do Poznania.
Pamiętam to dobrze, panie Ludwiku, zaczęliśmy bowiem nasz zawód gimnazyalny niemal równocześnie, pan Antoni jako nauczyciel, ja jako uczeń. Dostałem się bezpośrednio pod jego komendę; dawał wtenczas w sekscie łacinę, a następnego roku w kwincie; prócz tego języka, którego, rozmaitemi czasy, udzielał także w wyższych klasach, uczył kilku innych przedmiotów, mianowicie niemieckiego, jeografii i historyi, wkrótce zaś, po ustąpieniu Muczkowskiego i Królikowskiego, naukę języka polskiego w trzech wyższych klasach jemu wyłącznie oddano. Przez cały czas mego pobytu w szkołach byłem, ile pamiętam, w każdéj klasie pod jego ferułą, mogę ci więc powiedzieć, panie Ludwiku, a potwierdzą ci to wszyscy dawniejsi jego uczniowie, z których jeszcze żyje niejeden, że Popliński Antoni dla młodzieży był jednym z najsympatyczniejszych nauczycieli w starem naszem