Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ny humor odzywał się przy okazyi, a ponieważ nogi nie odmawiały jeszcze usługi, znalazła się raz po raz lekcyjka, a z nią parę marek. Koniec téj biedy nastąpił nagle; gdy bowiem pewnego dnia wyszedł na przechadzkę, powalił go o ziemię paraliż w bliskości Królewskiéj bramy; przeniesiono go do będącego w bliskości śpitala Diakonisek, zkąd nasz dobroduszny Ruchaś żywo już nie wyszedł.
Jakie mieszkały osoby i jakie zaszły wypadki w kilku innych kamieniczkach, które stały jeszcze po téj stronie Wodnéj ulicy, powiedzieć ci nie umiem, panie Ludwiku, bo tam znajomych nie miałem; przypominam sobie jeduak w tym ostatnim domu, tworzącym róg ciasnego przejścia z Wodnéj na Nowy rynek, przez wiele lat na dole szynkownię, na piętrze zaś piwiarnię Skrzetuskich, być może potomków owego bohatera znanych powieści Henryka Sienkiewicza, doświadczenie bowiem uczy, że w naszych nieszczęśliwych stosunkach znakomite niegdyś nazwiska bardzo nisko spadają. Z téj rodziny zasługiwała na wyszczególnienie panna Skrzetuska, która swoją małą, i zgrabną figurką i udatną główką ciemnéj brunetki zwracała na się oczy młodzieży poznańskiéj. Po drugiéj stronie wspomnianego przejścia stoi wielki dom, który, jak widzisz, zachodząc na środek Wodnéj ulicy, ścieśnia ją nie mało w tem miejscu. Teraz ucywilizowano go znakomicie; zmieniwszy na zewnątrz i wewnątrz, ale za moich dni młodych osowiało wyglądał i miał cechę bardzo starożytną, bo jeszcze w początkach przeszłego wieku kończyło się z nim tutaj właściwe miasto i przyczepiona doń była Wodna brama, któréj resztki widywałem przez czas długi na jednéj jego ścianie. Za méj najdalszéj pamięci panowała już w nim familia Krugów, która w życiu okolicznych gospodyń ważną odgrywała rolę. Majster Krug miał bo-