Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tknięty zacny pan Raabski, po dwóch czy trzech miesiącach złożył redakcyę, którą po nim objął niebawem profesor Wannowski. Odtąd aż do śmierci wiódł żywot cichy i spokojny w rodzinie swojéj, mało co udzielając się na zewnątrz.
Jak adwokat Pigłosiewicz, tak i on zachował z pierwszych lat młodości pociąg do duchowieństwa i w ściślejszych stosunkach żył z kilku proboszczami i kanonikami; a ponieważ, mimo zmian losu, pozostały w nim głębokie przekonania religijne, przeto i obowiązki pod tym względem odbywał gorliwie i lubił się także przyczyniać do obchodu uroczystości kościelnych znakomitym głosem, którym go natura obdarzyła. Nieraz w dni świąt i odpustów słyszeć go było można śpiewającego na chórze u fary lub w katedrze, a bas jego silny i dźwięczny rozlegał się po całym kościele. Czasami towarzyszyła mu druga jego żona, która także znakomicie śpiewała.
Z pierwszego małżeństwa, które krótko trwało, pozostał Raabskiemu jeden syn, Robert, w moim wieku i mój kolega szkolny od najniższéj klasy. Bodajnie ci już o nim poprzednio wspomniałem. Był to chłopiec niepospolicie zdolny, ale z natury nie usposobiony do ścisłych reguł i natężonéj pracy, częścią marzyciel, częścią krytyk, czasem zgryźliwy, mimo spokojnego pozoru; ztąd też nie wszystkich do siebie przyciągał; kto jednak bliżéj poznał jego prawość i wyborne serce, ten z nim chętnie przestawał. Doszedłszy razem do Tercyi, rozłączyliśmy się potem skutkiem jego choroby, a Robert rok czy półtora późniéj odemnie szkoły ukończył. Na uniwersytecie wrocławskim, przez dwa czy trzy semestry słuchał teologii, lecz, podobnie jak ojciec, pożegnał Tomasza z Akwinu i puszczając duszę, chwycił za ciało; przeszedł bowiem na fakultet medyczny. Doprowadził