Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chunek odrzucając spadek przeszłości, nie przyjmując legatu jej smutków, prosiłem Gilberty, aby poniechała naszej dawnej przyjaźni i aby rzuciła podwaliny nowej.

Wciąż miałem pod ręką plan Paryża, który, dzięki temu że można było na nim znaleźć ulicę gdzie mieszkali państwo Swann, zdawał mi się zawierać skarb. I dla przyjemności, a także przez jakąś rycerską wierność, wymawiałem z lada przyczyny nazwę tej ulicy, tak że ojciec, nie znający (jak znały matka i babka) sekretu mojej miłości, pytał:
— Ale co ty wciąż mówisz o tej ulicy, niema w niej nic nadzwyczajnego; jest bardzo miła jako punkt, bo jest o dwa kroki od Lasku, ale jest dziesięć innych ulic tak samo położonych.
Starałem się przy każdej sposobności wyciągać z ust rodziców to nazwisko Swann. Zapewne, powtarzałem je sobie w duchu bez ustanku; ale potrzebowałem także słyszeć jego rozkoszny dźwięk, słuchać tej muzyki, której niema lektura nie wystarczała mi. Zresztą to nazwisko Swann, które znałem od tak dawna, było teraz dla mnie — jak się zdarza niektórym paralitykom w stosunku do najzwyklejszych słów — nowem nazwiskiem. Było wciąż obecne w mojej myśli; mimo to, myśl nie mogła się z niem oswoić. Rozkładałem je, sylabizowałem, orto-

227