Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tylko nawpół winna. Czyż nie powiadano, że własna matka sprzedała ją w Nizzy prawie dzieckiem bogatemu Anglikowi! Ale jakiejż bolesnej prawdy nabierały dlań te wiersze z Dziennika Poety Alfreda de Vigny, które niegdyś czytał obojętnie; „Kiedy czujemy, że się w nas rodzi miłość dla kobiety, powinniśmy się spytać: Z kim ona przestaje? Jakie było jej życie? Całe szczęście naszego istnienia tkwi w tem”. Swann zdumiewał się, że proste zdania powtarzane w myśli, jak „Też blaga”, „Widziałam do czego ona zmierza”, mogą mu sprawiać taki ból. Ale rozumiał, że to co on uważał za proste słowa, to są tylko rusztowania, między któremi mieści się, zdolny w każdej chwili powrócić, ból, jakiego doznał w czasie opowiadania Odety. Bo właśnie ten ból odczuwał na nowo. Daremnie wiedział teraz — daremnieby nawet z upływem czasu zapomniał potrosze, przebaczył; — w chwili gdy powtarzał te słowa, dawne cierpienie wskrzeszało Swanna takiego jakim był zanim Odeta je wyrzekła: nieświadomym, ufnym. Aby ugodzić Swanna wyznaniem Odety, jego okrutna zazdrość stawiała go w pozycji człowieka który nic jeszcze nie wie; po kilku miesiącach stara ta historja wstrząsała nim zawsze jak rewelacja. Podziwiał straszliwą potęgę odtwórczą swojej pamięci. Jedynie po osłabnięciu tej rodzicielki, której płodność zmniejsza się

153