Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 03.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nieznaczące, towarzyskie, wówczas, przez skojarzenie wrażeń i wspomnień, doznawała uczucia przemęczenia, żalu i wyrzutu.
Jakież przygnębiające kłamstwo popełniała w tej chwili wobec Swanna, że miała to bolesne spojrzenie, ten żałosny głos, jakgdyby uginające się pod nałożonym sobie wysiłkiem i błagające zmiłowania? Swann odczuł, że Odeta sili się ukryć przed nim nietylko prawdę tyczącą popołudniowego epizodu, ale coś aktualniejszego, może jeszcze nie ziszczonego a bardzo bliskiego; coś co mu mogło rozświetlić tamtą prawdę. W tej chwili usłyszał dzwonek. Odeta nie przestała mówić, ale słowa jej były już ledwo jękiem; jej żal, że nie widziała Swanna popołudniu, że mu nie otworzyła, przeszedł w prawdziwą rozpacz.
Rozległ się trzask bramy i turkot powozu, jakgdyby ktoś odjeżdżał — prawdopodobnie ten, którego Swann nie powinien był spotkać i któremu powiedziano że Odeta wyszła. Wówczas, na myśl, że, zjawiając się poprostu o godzinie innej niż zwykle, zakłócił tyle rzeczy, które Odeta chciała przed nim ukryć, Swann doznał uczucia zniechęcenia, niemal rozpaczy. Że jednak kochał Odetę i miał zwyczaj zwracać ku niej wszystkie myśli, litość jego dla siebie samego zmieniła się w litość dla niej; szepnął: „Biedne maleństwo!” Kiedy się żegnał, Odeta

11