Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to co powie będzie miało powodzenie; to jej dodawało odwagi; zresztą chodziło jej nietyle o to aby błyszczeć, co aby być użyteczną dla karjery męża. Toteż nie przepuściła słowa „sałata”, które wyrzekła pani Verdurin.
— Ale to nie jest „japońska sałata”? rzekła półgłosem, zwracając się do Odety.
I, zachwycona i zmieszana celnością i zuchwalstwem, jakiem była ta dyskretna ale jasna aluzja do nowej i głośnej sztuki Dumasa, pani Cottard parsknęła uroczym śmiechem naiwności, niezbyt głośnym, ale tak nieodpartym, że przez dobrą chwilę nie mogła go opanować.
— Kto jest ta dama? Dowcipna jest! — rzekł Forcheville.
— Nie, ale zrobimy tę sałatę, jeżeli przyjdziecie wszyscy w piątek na obiad.
— Wydam się panu wielka prowincjuszka, rzekła pani Cottard do Swanna, ale nie widziałam jeszcze słynnej Francillon, o której wszyscy mówią. Mąż już widział tę sztukę (przypominam sobie nawet, mówił mi, że bardzo mile spędził ten wieczór w pańskiem towarzystwie), i przyznaję że nie wydawało mi się rozsądne, aby kupował fotele, poto żeby iść drugi raz ze mną. Oczywiście, w Komedji Francuskiej wieczór nigdy nie jest stracony, grają

207