Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 02.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wieczoru, jeden a przecież odmienny, poprzedzony bądź to spotkaniem z Odetą któreby uśmierzyło jego mękę, bądź przymusowem wyrzeczeniem się spotkania na ten wieczór, rezygnacją na powrót do domu bez jej widoku.

Stangret wrócił, ale w chwili gdy się zatrzymał przed Swannem, ów nie powiedział: „Czy znalazłeś tę panią?” ale: „Przypomnij mi jutro, żebym zamówił drzewo; zdaje się, że zapas się kończy”. Może powiadał sobie, że jeżeli Rémi zastał Odetę czekającą nań w kawiarni, koniec żałosnego wieczoru wsiąknął w realizację wieczoru szczęśliwego i że niema co się spieszyć poto aby dosięgnąć szczęście pochwycone i bezpieczne, które mu się nie wymknie. Ale była w tem i siła bezwładu: Swann cierpiał na ów brak duchowej elastyczności, tak jak niektórym brak jest elastyczności fizycznej; tacy ludzie, w chwili gdy im trzeba uniknąć zderzenia, uchylić się od płomienia, wykonać konieczny ruch, odczekują, trwają sekundę w poprzedniem położeniu, jakgdyby chcąc w niem znaleźć punkt oparcia, rozmach. I z pewnością, gdyby stangret przerwał swemu panu, mówiąc: „Ta pani tam jest”, Swann byłby odpowiedział: „A, prawda, mówisz o tem zleceniu, które ci dałem, doprawdy nie byłbym myślał”, i dalej mówiłby o zapasie drzewa, aby

163