Strona:Marcel Proust - Wpsc01 - W stronę Swanna 01.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łeś? Wyglądasz jak stara szlafmyca. Czujesz ten wietrzyk? Ach, niech gadają co chcą, drogi Amadeuszu, życie ma swój urok!
Naraz odzyskał pamięć zmarłej żony, i uważając zpewnością za nazbyt skomplikowane dochodzić jak mógł w podobnej chwili poddać się odruchowi radości, przeciągnął tylko ręką po czole, gestem właściwym mu za każdym razem kiedy się nastręczała jakaś trudna kwestja, osuszył oczy i przetarł binokle. Ale nie mógł się pocieszyć po stracie żony i w ciągu dwóch lat, o które ją przeżył, powiadał do dziadka:
— To śmieszne, bardzo często myślę o biednej żonie, ale nie mogę myśleć o niej dużo naraz.
„Często, ale nie dużo naraz, jak dobry stary Swann”, stało się jednem z ulubionych zdań dziadka, który wygłaszał je z powodu rzeczy bardzo rozmaitych. Byłbym uważał, że ten ojciec Swanna był potworem, gdyby dziadek, którego miałem za lepszego sędziego i którego zdanie, będąc dla mnie wyrocznią, często pomogło mi później rozgrzeszyć cudze błędy, nie był się okrzyknął:
— Ale skądże, to było złote serce!
Przez wiele lat, w których wszakże, zwłaszcza przed swojem małżeństwem, Swann junior często odwiedzał nas w Combray, ciotka i dziadkowie

47