Przejdź do zawartości

Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wyszedłszy z nią do ogrodu, przyrzekł on wrócić do niej za dwa lub trzy dni. Oglądali, obok cieplarni urządzoną, sztuczną hodowlę pieczarek. Gdy nawinął się tam Froncek, porucznik ozwał się do niego:
— Schowaj ten gwer tak dobrze, żebyś go sam nie znalazł.
— Schowię go rychtyk, ale un znojdzie się, kiej bydzie trzeba.
— Ach, żeby tylko nie było już przelewu krwi! — westchnęła pani Agata. — Okropne, że dwa chrześcijańskie narody tak się zwalczają. Masz rację, że wina leży po stronie wojowniczych Prusaków. Nie powiedziałabym tego nikomu tutaj, boby mnie zakrakano, ukamienowano. I tak sędzina Kleinschmidt mruczy na mnie w oczy a piorunuje na mnie za plecami. Raz podobno powiedziała o mnie z pogardą: „to polska krew!...“ Czasu wojny te kobiety niemieckie rozwydrzyły się niby jędze. Zastępowały walkirje. A ja uważam, że wojny są hańbą ludzkości i grzechem, spadającym na sumienie sprawców. Dlatego wielbię Wilsona. Szczęśliwą myślą natchnął go Pan Bóg, że powołał do życia Ligę Narodów, która przecież położy kres temu barbarzyństwu.
— To się okaże! — bąknął Wiktor, a gdy matka obiecywała sobie z plebiscytu istotną pacyfikację Górnego Śląska a nawet zapoczątkowanie ery przyjaznego współżycia między Niemcami a żywiołem polskim, milczał, nie chcąc odbierać matce jej pięknych złudzeń.
Pacyfistka ta, idealizująca świat, widziała już Niemcy rozbrojone, idące do Kanosy i wstępujące na drogę radykalnego odrodzenia duchowego. Czytała ona, wraz z panną Matyldą, kazanie, jakie odważył się powiedzieć narodowi niemieckiemu monachijski prof. Foerster. Obie kobiety — pani Agata odrazu, panna Matylda po pewnem zmaganiu się z