Przejdź do zawartości

Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wywrze pewien nacisk na Komisję Międzysojuszniczą. Związki Zawodowe zarządzą strejk protestacyjny. Bo, u djabła, ten plebiscyt staje się coraz więcej wstrętną i skandaliczną farsą... Swoją drogą... — zaśmiał się Wiktor, ciągnąc — mieliśmy spektakl wart kilku dolarów. Znalazł się wśród nas siłacz, który pięściami swemi...
— Chodź! Jest tam jeszcze coś w kredensie.
Wyszli. Walter został z papierosem w ustach. Gryzł ustnik i rozmyślał nad czemś.
Matylda rada, że udało się jej wyciągnąć Wiktora z salonu, częstowała go resztkami wieczerzy, a on opowiadał w dalszym ciągu o przebiegu dość zwykłej, niemal już nieodłącznej od zebrań agitacyjnych awantury i dowodził, jak konieczną było rzeczą organizowanie lokalnych straży bezpieczeństwa. Lecz tego wieczora Matylda nie zaprzątała sobie głowy temi sprawami.
— Jestem ci bardzo wdzięczna, — rzekła, że odrazu zapobiegłeś swarom i kłótniom, chociaż boli mnie ten przepastny rozłam w rodzinie.
— Trudno. Pękły okowy wiekowej niewoli i my wyzwolimy się z niej, bo dostroiliśmy się do wielkiego momentu dziejowego i wzbili nad poziomy. A Walter w swej filisterskiej przyziemności pozostał, gdzie był.
— Nazywa nas odszczepieńcami, zdrajcami.
— Moja Matyldo, on jest jak kamień, który ma za złe ptakom, że latają. Kto wraz z tkankami swego organizmu nie ulega ewolucji duchowej, nie rozwija się i przeobraża, nie żyje duchem. Kto przez swe życie nie zmienił przekonań, ten żadnych nie miał. A my, Ślązacy, na przełęczy dwóch światów, byliśmy kulturą związani z Niemcami a krwią, wiarą i pierwiastkami duszy z Polakami, więc kto z nas odczuł ten ogromny dreszcz, jaki przeszył kataklizmem wojennym wstrząśniętą ludz-