Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór trzeci.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
21

Co wielkie, co zacne, w pamięci żyć godne,
To w więzach, lub ginie od stryczka, od kuli —
A podłe robactwo, służalstwo wyrodne,
Pod siły skrzydłami bez szkody się tuli.

O Boże! wszak Tyś nas pomiędzy narody,
I wyżej nad inne postawił w swobodzie,
A dziś my niewoli trądami i wrzody
Okryci, jak Joby na własnej zagrodzie! —

Z daleka, od ludów, przez lądy i morza,
Głos ku nam się zrywa spółczucia w boleści,
Lecz głos ten u tronów padając podnoża,
Przebrzmiewa jak echo i kona bez wieści —

Zawistni, niezgodni — więc radzą i piszą,
I sprawę gmatwają jaśniejszą od słońca,
I myślą, że ludów sumienie uciszą,
Gdy zamiast dział grzmiących z depeszą ślą gońca!

Toż zwiecie pomocą? — o srodzy szyderce!
Czyż, zdala się naszej przypatrując męce,
Doczekać się chcecie, aż pęknie nam serce,
A potem z Piłatem umyjecie ręce? —

Polska w 1863 roku.