Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór trzeci.djvu/345

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
325

A to w chwili, gdy właśnie zasiada
Brat nasz dawny do Polski znów stołów:
Ten nasz Szląsk, co jak polska Armada,
W paszczę wrogich stracony żywiołów —
Dziś, po wiekach, nad germańskie tonie
Stare orły wynurza, pogonie!

O zaprawdę — to pośpiech bolesny:
Spychać Polskę w krainę dziś cieni!
O zaprawdę — trud taki przedwczesny
Wasz — Polacy dla Polski straceni —
To nie Ona — wy dla Niej umarli!
Wy nad sobą całun rozpostarli!

Nasza aria z pod lip czarnoleskich,
Nasza dumna kochanka Rejtanów
I piastunka pokoleń królewskich,
Mogłaż zstąpić w noc wieczną kurhanów —
Bez serdecznych łez naszych? protestu?
Mogłaż odejść nas tak — bez szelestu!?

Gdy się spiże rozjęczą wawelskie,
żałość głosząc i trwogę okrutną,
Gdy co ziemskie wszystko i anielskie
Twarz zakryje strwożoną i smutną,