Strona:Lutnia. Piosennik polski. Zbiór trzeci.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
207

Wtedy rozkochana chwała,
Od Dunaju aż do Oki,
Z tysiącznych ofiar posoki,
Ucztę jemu zgotowała,
Tak obfitej, tak wspaniałej:
Żadne ptaki nie zaznały,
Ale się upił dzielny Orzeł biały!

Upił się dzielny i zdrzymał;
Przypadli bracia nieczyści,
Pełni zemsty — dla zawiści,
Że im dotąd przodek trzymał.
A uchwyciwszy się chwili,
Spólną dzradą uderzyli,
I drzymiącego z gniazda wyrzucili.

«Biada tobie, ptaku świetny!
Pośród nieprawnego rodu!»
Zawołał Orzeł zachodu,
W klęskach przyjaciel szlachetny:
«Zostaw na czas nędzna zgraję,
Obleć ze mną cudze kraje,
Aż sił nabierzesz, których ci nie staje!»

Lecieli więc jak świat duży,
Wiele razem oblecieli,