Strona:Ludwik Stanisław Liciński - Ksiądz Jan Jaskólski.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jaskólski podniósł powieki, oczy przed się wysłał badawczo. — Mały czarny jamnik zwinięty w kłębek leżał przy jego łóżku, jak minjatura sparodjowanego koszmaru.
Proboszcz wstał powoli, umył się i poszedł odprawiać mszę na intencję deszczu i własnej kieszeni.
Chłopi się modlili — organy grały — Pan Bóg ich nie słuchał...
Po mszy świętej pani hrabina wyszła z kolatorskiej ławki, w zakrystji uścisnęła proboszczowi rękę i pytała go o nowiny.
Jaskólski z miłym uśmiechem opowiadał o naiwności masonów francuzkich. Później coś nie coś o „bydlactwie" chłopów.