Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

cztery wiatry. Norman Douglas ma świętą rację. „Jeżeli djabeł nie porwie tych, którzy zatopili Lusitanję, to stanowczo nie powinien być djabłem“, krzyczał wczoraj wieczorem w sklepie Cartera. Norman Douglas zawsze wierzył w to, że każdy człowiek, który się z nim nie zgadza, zaprzedał swą duszę djabłu, lecz człowiek taki czasami może się też przydać. Bolcio Meredith martwi się o dzieci, które zatonęły. Zdaje się, że odmawiał specjalną modlitwę w piątek i był szalenie przygnębiony wiadomościami. Ale gdy usłyszał o zatonięciu Lusitanji, wyznał matce, że rozumie teraz, dlaczego Bóg nie wysłuchał jego modlitwy. Widocznie Bóg był zajęty duszami tych ludzi, którzy znajdowali się na pokładzie Lusitanji. Umysł tego dzieciaka jest o sto lat starszy od jego ciała, pani doktorowo. Co do tej Lusitanji, to straszna katastrofa, z której strony by się na nią nie patrzało. Ale Woodrow Wilson ma znowu pisać jakąś notę, więc poco się martwić? Ładny z niego prezydent! — Zuzanna zatrzęsła się z oburzenia. Prezydent Wilson stał się objektem przekleństw w kuchni Zuzanny.
Mary Vance wpadła pewnego wieczora, aby zakomunikować mieszkańcom Złotego Brzegu, że zaniechała wszelkich sprzeciwów w kwestji zaciągnięcia się do wojska Millera Douglasa.
— Ta historja z Lusitanją przeszła już wszelkie granice, — mówiła porywczo. — Jeżeli Kaiser topi niewinne dzieci, to trzeba mu na to dać jakąś odpowiedź. Trzeba stanowczo walczyć do ostatniej kropli krwi. Byłam przeciwniczką wojny, lecz teraz zmieniłam zdanie. Powiedziałam Millerowi, że może