Strona:Lucy Maud Montgomery - Rilla ze Złotego Brzegu.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nienawidzę wojny, — mówiła z goryczą Rilla, spoglądając na dolinę, tonącą teraz w złocistych promieniach zimowego zachodzącego słońca.
— Rok 1914 minął, — rzekł doktór Blythe w dzień noworoczny. — Słońce, które wzeszło pogodnie, zachodziło wczoraj krwią. Co przyniesie nam rok 1915?
— Zwycięstwo! — zawołała Zuzanna.
— Czy Zuzanna naprawdę wierzy, że tę wojnę wygramy? — zagadnęła sucho panna Oliver. Przybyła ona dzisiaj z Lowbridge, aby zobaczyć Władzia i dziewczęta przed ich powrotem do Redmond. Była w dziwnie cynicznym nastroju i patrzała na wszystko ze strony najbardziej ponurej.
— Czy wierzę, że wygramy wojnę! — zawołała Zuzanna. — Nie, panno Oliver kochana, ja nie wierzę — jestem pewna. Nie troszczę się nawet o to. Martwi mnie jedynie, że tyle zdrowia i pieniędzy to zwycięstwo kosztuje. Ale przecież nie można zrobić omletu, nie rozbijając jajek, więc musimy ufać Bogu i fabrykować wielkie działa.
— Czasami myślę, że raczej trzeba ufać wielkim działom, nie Bogu, — zauważyła panna Oliver zaczepnie.
— Nie, niech pani tego nie mówi. Niemcy mieli wielkie działa nad Marną, nieprawdaż? Lecz przeznaczenie nie chciało ich zwycięstwa. Proszę nie zapominać o tem. Należy zawsze wierzyć w to, co nie ulega żadnej wątpliwości. Należy mocno siedzieć na krześle i twierdzić: „Wielkie działa są dobre, lecz Wszechmocny jest lepszy i opiekuje się nami bez względu na to, co Kaiser powie“. Daw-