Przejdź do zawartości

Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/318

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lub nienawiści, przejść z gorących entuzyazmów do oziębień, z oziębień do entuzyazmów, i te wszystkie oscillacye opinii ludzkiéj, służyły mu za bogaty materyał do refleksyi. Że świat stracił dla niego uśmiechy nadziei — nie byłoby nic dziwnego; każdy je traci w dojrzalszéj porze — niekażdy przecież dochodzi do przekonania, że o względy i oklaski świata ubiegać się niewarto. Grunt to ruchomy jak lotne piaszczyste wydmy; Morawski nie lubił na nim budować; wolał on rusztowanie swoje opierać o niebo....
Myśli te przychodzą często w korespondencyi jego z lat ostatnich:
„Spokojność szczęściem jest starości, choćby i fizyczna. Szczęśliwy, kto i moralną zyskać może, aby zawczasu oswajał się z wiecznością. Co do mego zdrowia dotąd zawsze to samo. Trudno zająć się czém większém. W chwilach znośniejszych trochę przynajmniéj

W cieple i przy fajce
Marzy się o bajce.“


XVIII.

Powyższe poglądy i roztrząsania utworów Morawskiego nie obejmują jednak znacznéj części