Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/268

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

poety zamienia się w pędzel godny Rembrandta lub Hogarta; każdy tu rys nosi cechę podobieństwa i prawdy historycznéj; nigdzie nie ma przesady wpadającéj w karykaturę — stąd postacie te zawsze pozostaną przy życiu, choć dawno ustąpiły z rzeczywistości. Jak w średniowiecznym manuskrypcie ozdobionym miniaturami przez jakiego sławnego illuminatora, odkrywa ci się fizyonomia wieku i spółeczeńskich typów, z którymi zabierasz taką znajomość, jakiéj nigdy nie nabyłbyś przez najszczegółowsze opisy — tak samo w trzech powyższych miniaturach tego poematu poeta unieśmiertelnił towarzyskie typy konającéj Polski.
Lecz wróćmy do toku powieści.
Dziadunio jedzie na imieniny Chorążego, któremu Paweł, a że on nosi imię Piotra, a więc podwójna solenizacya przypada na ten dzień; całe więc okoliczne obywatelstwo zwali się tu na festyn.
Opis karocy, w któréj dziadunio odprawia kilkomilową drogę, jest także miniaturą godną zachowania.

Nieco mniejszy od dworca, gmach ów znamienity,
Zewnątrz niegdyś szkarłatny, a wewnątrz wybity