Przejdź do zawartości

Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozdrapywali — radzisz mi na saméj rzewności poprzestać — lecz na to zupełnie zgodzić się nie mogę. Cóżbyś powiedział, gdyby pięćdziesięciu wzięto na męki, a ktośby łajał pięćdziesiątego, że krzyczy i że krzyczeć nie powinien, bo już 49ciu krzyczało.“
Szczęście wielkie, że jeszcze dużo rysów pierwszego rzutu ocalało w poemacie; z podobnemi radami mielibyśmy coś bladego, ogólnikowego, bez rzeźby, bez precyzyi, z retoryką a nie poezyą słowa.
Wyszedł nareszcie Dworzec Dziadunia w Lesznie przypisany zrazu Kajetanowi Koźmianowi, w czém autor składał hołd serca najstarszemu i najlepszemu przyjacielowi. Ten wyraz wdzięcznéj pamięci położony na wstępie utworu uwitego z najdawniejszych pamiątek serca, z najżywszych miłości dla ojczyzny, był tak ściśle związany w jego wyobrażeniu; osoba żyjąca tak się łączyła z konającą tradycyą — że ani przypuszczał, aby w téj mierze mogła zajść jakakolwiek trudność. Tymczasem wzgląd na okoliczności miejscowe wywował protestacyą poufną Jędrzeja Koźmiana, który z obawy, aby ojciec jego, mieszkający w Królestwie, nie był za tę dedykacyę prześlado-