Przejdź do zawartości

Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie wiem jak inni sądzić będą; lecz moje zdanie jest takie. Co za różnica od Paska, a zwłaszcza nieoszacowanego Kopcia! Rogowski, jest to najbiedniejsza bieda między pamiętnikami. Cóż że mi o śmierci Puławskiego kilka dał szczegółów, i kto zaręczy, że prawdziwych, kiedy ani rozkazu dziennego z powodu jego śmierci mi nie przytacza, ani o żadnéj jego pozostałości w papierach i notatach nie mówi; ani o tém, co się z pozostałymi Polakami stało. Wszyscy Amerykanie, sam nawet Washington milczą jak posągi; ani słowa żalu po nim, ani oddania czci zwłokom cudzoziemca, ani pocieszającéj łzy dla pozostałych. Sama nawet śmierć tak opisana, że niepodobna pojąć, jak mieli czas zsiadać z koni i unosić trupa. Jeden szczegół o szkaplerzu zgubionym ma coś uroczystego, tajemniczego. Ale najbardziéj mię to indygnuje, że Puławski będąc nadzwyczaj poetyczną figurą, co pierwszy podniósł, zbudził naród z snu podłości i korrupcyi, a tu wystawia go bez najmniejszego wdzięku; wszystko zmalone, obdarte z uroku. Gdyby przynajmniéj przy braku wszelkiéj obrazowości prawda coś zyskała na tém ale nic, nic i jeszcze nic.