Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

co żyje idzie do dzwonnic i dzwoni. Dzieje się to bez przestanku, i w mieście gdzie jest cztérdzieści cerkwi. Słyszeć, mówić nie można na ulicy.... O ile gubernia jarosławska jest piękna, o tyle ta, w któréj się znajduję, jest skąpo uposażoną, i w ludność i położenia milsze. Dotąd nie widziałem tu innych drzew oprócz brzóz. Z nich tworzą ogrody i tak je obstrzygają, jak u nas niegdyś szpalery. Oprócz kruków i wron innych ptaków nie widziałem. Choć na wiosnę, jak mówią, mają tu bywać żórawie i dzikie gęsi. Wróble są rarytesy w klatkach trzymane. Kruków, kawek i wron tyle tu bywa w zimie, iż czasem gałęzi w całym ogrodzie nie widać, tak wszystkie drzewa obciążone są niemi. Na wieczór do rzeki po wiele tysięcy razem przybywa, siada na śniegu i szuka u brzegu wody. Handel, przemysł, do wysokiego stopnia tu dochodzi. Miasta, wsie, wszystko zatrudnione przemysłem różnego gatunku. Niema chłopa, któryby przestawał na dochodach z roli. Każdy pracuje dla miasta, lub ciśnie się do niego po zarobek. Jedni z zarobku uzyskanego w zimie płacą podatek skarbowi i panu; inni kupują dla siebie i dzieci wolność. Co także przyczynia się do