Przejdź do zawartości

Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obaczę, was, brata i dzieci; bo tam cały mój świat, cała obecność i przyszłość. Miałem wczoraj dzień pogodniejszy. Dzieci mi przysłały swoje miniatury. Tadzio bardzo podobny; Marynia daleko mniéj. Przytém list wasz przybył. Tyleż szczęścia zarazem, miałożby być wróżbą jakiéj wielkiéj radości, radości powrotu? Do natury nieszczęścia to należy, że we wszystkiém wróżbę widzi tak dobrego, jak złego; jedno nic je ożywia nadzieją; jedno nic wtrąca w otchłań czarnych marzeń. Największą męczarnią jest niepewność.... Używacie więc już wiosny; u nas jeszcze śniegi i lody[1], ale za miesiąc znikną może. Pomimo wszystkich uwag, rozumowań, nalegań, próśb i gróźb Jędrusia, nic nie piszę. Dusza nadto wezbrana boleścią, nadto przepełniona tęsknotą i żalem, aby je rymem stroiła. Więcéj może jest teraz poezyi w duszy niż kiedykolwiek, ale nie teraz zdolna powiadać co czuje teraz. Minione szczęście lub nieszczęście, najlepiéj się maluje jak wiosna w zimie; przynajmniéj taką jest moja natura. Obecność ssie, zbiera, gromadzi jedynie; w przeszłość zamieniona nabiera

  1. List ten pisany 16go kwietnia 1862 r.