Przejdź do zawartości

Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wieść o tym wybuchu stolicy, piorunem przeleciała po kraju.
Każda pierś odetchnęła swobodniéj, choć niejedna głowa zakłopotała się pytaniem: jakiż koniec nas czeka?
Po wojewódzkich miastach stojące załogi z jenerałami, półkownikami swymi, bez wahania się stanęły po stronie powstania, które przez to natychmiastowe połączenie się, przybrało wyraz powstania całego narodu.
Dzieło młodzieńczego zapału przeszło w ręce umiarkowanych, a ci nie wierząc w podobieństwo mierzenia się z olbrzymem, chcieli poprzestać na uratowaniu swobód konstytucyjnych i w imieniu króla polskiego, wojować z carem.
Detronizacya Mikołaja zadała cios téj pośredniéj drodze, ale nie naprawiła tego, co było w kilku tygodniach zmarnowaném: ostudzony pierwszy zapał, nie tworzył już cudów.
Jenerał Morawski, jak tylu innych wyższych wojskowych, stanął tam gdzie byli wszyscy, gdzie był naród. Wiadomość o powstaniu zastała go w Lublinie zkąd zaraz do Warszawy pospieszył.
Gdy już rozpoęzęły się kroki nieprzyjacielskie, naczelny wódz armii książę Michał Radzi-