Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/460

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i niemożliwemi wcale paragrafami jak wogóle co do wszystkiego, tak też i co do budowli i ich urządzeń jak zewnętrznych, tak wewnętrznych. Nie uczynić zadość tym rządowym wymaganiom, to zaraz zamykają szkoły i t. d. Nie było zatem innej rady, jak tylko zabrać wszystkich »majstrów« do tych wszystkich robót, co też X. Przełożony generalny był zmuszonym zrobić. Rzecz zatem jasna, że u mnie budowa stanęła zupełnie dla braku robotnika. Słowo majstrów wziąłem umyślnie w cudzysłów, żeby zwrócić uwagę czytających na to, że tutaj majster nie znaczy to, co to słowo wyraża. Skrobidecha co jako tako oskrobie heblem kawał drzewa z grubszego wióra, tylko, a piłą przetnie drzewo we wszystkich możliwych kierunkach, tylko nigdy prosto uciąć nie potrafi, już uważa się tutaj za stolarza. Taki, co rozrobił błoto i zlepi niem kilka cegieł, już jest murarzem i t. d. we wszystkich innych fachach. Przy robocie trzeba każdemu z tych artystów każdą rzecz zosobna pokazać, jak ma hyć robioną, bo inaczej nic z tego. Mimo to, że tak mało trzeba umieć, żeby być majstrem, tych majstrów jest tu bardzo niewielu. Dostarczanie materjału też niemałą stanowi trudno, każdy kawał drzewa, każdy kamień i t. d., muszą ludzie przynosić na głowach (Malgasze nie noszą ciężarów na plecach, ale na głowach), a niewiedzieć ile kilometrów przez góry i doły, ścieżkami często tak wąskiemi, że zaledwie jeden może tam przejść. Wozów i pociągowych zwierząt niema. Są już gdzie niegdzie niby wózki, t. j. paczka na dwóch kołach (u nas to nazywają gara), ale ciągnione przez ludzi i to naturalnie tylko tam, gdzie są niby