Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/365

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
LIST XLVII.


Fianarantsoa, 26 grudnia 1903.


Bóg zapłać za list z października b. r. Ucieszyłem się nim jak zwykle, bo już oddawna nie miałem od Ojca wiadomości. Wiadomości z kraju w tym liście zawarte, to jest o tych strasznych powodziach, co tyle narobiły szkody, nie zmartwiły mnie, ani przeraziły wcale, lecz przeciwnie ucieszyły też. Zaraz się wytłumaczę, żeby Ojciec nie sądził, że żyjąc między poganami, sam spoganiałem i cieszę się z nieszczęścia bliźnich. Dzięki Bogu, jeszcze tak źle nie jest, nie cieszę się wcale z nieszczęścia, które nasz kraj spotkało i, gdybym tak mógł, jak nie mogę, zaraz wszystkim razem i każdemu zosobna radbym z całego serca dopomóc i podźwignąć z biedy, ale ucieszyłem się temi wiadomościami, bo zdaje mi się, że powiększy się przez to cześć i chwała Najśw. Matce należna. A jest to tak: patrząc na rzecz czysto po ludzku, okiem materjalnem, pewno, że źle i bardzo źle, woda niszczy i zabiera wszystko, niejeden i śmierć znalazł w tej klęsce i t. d. i t. d., słowem że źle. Ale patrząc na to wszystko okiem wiary, tak trochę