Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żeby kobieta pozująca na taką „niebieską pończochę“ ulegała kiedykolwiek namiętnym serca porywom.
Bóg raczy wiedzieć skąd czerpał tę maksymę, przyjął ją atoli jako prawdę matematyczną. A jednak rzecz dziwna, obecność Borysa oddziaływała na niego nawet fizycznie. Czuł się jakby sparaliżowanym; nie był w stanie poruszyć ręką ani nogą, a tem mniej zebrać myśli mózg mu rozpierających. W takich razach perswadował sobie:
— Jakaś dziwna niewytłumaczona antypatja!
Tak tedy w oczach świata, Piotr uchodził za wielkiego pana, męża ślepego po trochę, a nawet śmiesznego poniekąd oryginału, który posiadał żonę zachwycającą. Bądź jak bądź, dziwak (dość inteligentny, to mu łaskawie przyznawano) nie zawadzał w towarzystwie i nikogo w niczem nie krępował. Uważano go za poczciwca, który nie zamąci wody nikomu. W duszy Piotra tymczasem o czem nikt nie miał wyobrażenia, i o co niktby go nie był posądził, odbywała się walka tajemna, praca ciężka, trudna, zawiła, rozwoju wewnętrznego. Jej zawdzięczał nie jedną chwilę radosną, chociaż nie oszczędzała mu ona również strasznych wątpliwości i bolesnych doświadczeń.





X.

Ustęp z Piotra Pamiętnika 24 listopada. — „Wstałem o ósmej... przeczytałem rozdział Ewangielji... wziąłem udział w posiedzeniu (według rady Bazdejewa, Piotr