Strona:Lew Tołstoj - Spowiedź.pdf/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prawdziwie wierzących i wysoko stojących moralnie. Zapragnąłem być bratem tych ludzi.
I cóż? — Ta nauka, która obiecywała mi złączyć wszystkich jedną wiarą i miłością, ta sama nauka w osobach swoich najlepszych przedstawicieli powiedziała mi, że to są wszystko ludzie żyjący w fałszywej wierze, że to co daje im życiowe siły jest pokusą djabelską, że my tylko jedni znamy jedyną prawdziwą wiarę.
I ujrzałem, że wszystkich wierzących inaczej prawosławni uważają za heretyków, zupełnie tak samo, jak katolicy i inni uważają prawosławie za herezję: ujrzałem, że do wszystkich wyrażających swą wiarę innymi zewnętrznymi słowami i symbolami, prawosławie, — chociaż stara się ukryć to, odnosi się wrogo, bo też inaczej być nie może, po pierwsze dlatego, że twierdzenie, że ty żyjesz fałszem, a ja prawdą, jest najokrutniejszem słowem, jakie może jeden człowiek powiedzieć drugiemu, a po drugie dlatego, że człowiek kochający dzieci i braci swoich nie może nie odnosić się wrogo do ludzi, którzy pragną nawrócić jego dzieci i braci na fafszywą wiarę.
I wrogie to usposobienie wzrasta w miarę znajomości wiary. I mnie, który