Strona:Lew Tołstoj - Chodźcie w światłości.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
Chodźcie w światłości.
dopóki jest światłość.
Powieść z pierwszych wieków chrześcijaństwa

WSTĘP.

W pewnym bogatym domu zebrali się razu pewnego goście. I zdarzyło się, że zawiązała się poważna rozmowa o życiu.
Mówiono o nieobecnych i o obecnych i nie można było znaleźć ani jednego człowieka, zadowolonego z życia.
Mało tego, że nikt nie mógł skarżyć się na zbytek szczęścia, lecz nie było ani jednego człowieka, który by uważał, że żyje tak, jak powinien żyć chrześcijanin. Przyznawali wszyscy, że żyją życiem światowem, w troskach tylko o siebie i o swoje rodziny, a nie myśli nikt o bliźnich, a tem mniej o Bogu.
Tak rozmawiali goście ze sobą, i wszyscy zgadzali się, oskarżając samych siebie o bezbożny, niechrześciański tryb życia.
— A więc dlaczego my tak żyjemy? krzyknął młodzieniec. Dlaczego robimy to, czego nie pochwalamy? Czyż nie jesteśmy w możności zmienić życie swoje? Sami przyznajemy, że gubi nas nasz zbytek, wydelikacenie, bogactwa nasze, a przedewszystkiem — duma nasza, nasze odłączenie się od braci. Ażeby być znakomitymi i bogatymi, powinniśmy pozba-