Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nem teraz nie myśli tylko o tym szpitalu. A wiesz dlaczego go stawia? Chłopi prosili Aleksieja, aby odstąpił im taniej łąki, on odmówił, a ja uczyniłam mu wymówkę, że jest skąpym... rozumie się, że miał i inne powody, ale wziął się do budowania szpitala, aby dać mi dowód, że nie jest skąpym. Jest to zapewne une petitesse, lecz ja jeszcze bardziej kocham go za to... A zaraz ujrzysz i dwór; gmach ten stawiany jeszcze przez jego dziada, nie uległ z zewnątrz żadnej zmianie.
— Wspaniały! — zawołała Dolly, przypatrując się ze zdumieniem ogromnemu gmachowi z kolumnadą, wznoszącemu się na tle zieleni starych, rozłożystych drzew parku.
— Prawda, że ładny? a z domu, z góry rozległy widok na okolicę.
Powóz wjechał w dziedziniec wysypany żwirem i ozdobiony kwietnikami, na którym dwaj robotnicy obkładali świeżo skopany trawnik porowatymi, różnokolorowymi kamieniami, i zatrzymał się przed podjazdem.
— A, oni już przyjechali! — zauważyła Anna, gdy powóz zatrzymał się, spoglądając na wierzchowe konie, które służba odprowadzała do stajni. — Prawda, ładny konik? To mój faworyt. Przyprowadź go tutaj i przynieś mi cukru dla niego... gdzie jest hrabia? — zapytała dwóch lokajów we wspaniałej liberyi, którzy wybiegli na jej spotkanie. — Oto i on! — rzekła, ujrzawszy we drzwiach wchodzących Wrońskiego i Wesłowskiego.
— Gdzie pani umieści księżnę? — zapytał Wroński po francusku i nie czekając na odpowiedź, jeszcze raz przywitał się z Darją Aleksandrowną i pocałował ją teraz w rękę. — Chyba w tym dużym pokoju z balkonem?
— O nie, to zadaleko! Już lepiej w narożnym... będziemy bliżej siebie. Chodźmy już! — rzekła Anna, podając ostatni kawałek cukru ulubionemu przez nią koniowi.
Et vous oubliez votre devoir — odezwała się do Wesłowskiego, który stał na ganku.