Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom II.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— I mnie się tak zdaje.
— Dlaczegóż więc nic nie mówicie?
— Komu mam powiedzieć?... Anna Arkadjewna wciąż choruje... — z niezadowoleniem odparła niańka.
Służyła już ona dawno u Kareninych i w jej szczerej, prostej odpowiedzi, Aleksiej Aleksandrowicz zauważył aluzyę do swej pozycyi.
Dziecko krzyczało coraz głośniej, zanosząc się od płaczu. Niania, machnąwszy ręką, podeszła do niego, wzięła je z rąk mamki i zaczęła chodzić, kołysząc na ręku.
— Trzeba poprosić doktora, aby obejrzał mamkę — zauważył Aleksiej Aleksandrowicz.
Zdrowa na wygląd, wystrojona mamka, zląkłszy się, że straci miejsce, mruknęła coś pod nosem i chowając dużą pierś, pogardliwie uśmiechnęła się, że ktobądż może mieć wątpliwości co do ilości jej mleka. W uśmiechu tym Karenin również zauważył ironię nad swym losem.
— Nieszczęśliwe dziecko! — odezwała się niańka, uspakajając je i chodząc po pokoju. Aleksiej Aleksandrowicz usiadł na krześle i z ponurem obliczem, na którem malowało się cierpienie, patrzał na chodzącą wciąż niańkę.
Gdy wreszcie dziecko uciszyło się i niańka, poprawiwszy poduszkę, położyła je do łóżeczka i wyszła, Aleksiej Aleksandrowicz wstał i usiłując iść na palcach, podszedł ku małej. Przez chwilę milczał i patrzał na nią ponuro, lecz nagle uśmiech, który poruszył mu włosy i skórę na głowie, opromienił jego twarz i Aleksiej Aleksandrowicz pocichutku wyszedł z pokoju.
W jadalnym pokoju zadzwonił i kazał służącemu posłać znowu po doktora; czuł żal do żony, że nie troszczy się o to zachwycające dziecko i będąc niezadowolonym, nie chciał iść do jej pokoju, gdzie wiedział, że zastanie księżną Betsy, z którą również nie chciał się widzieć. Lecz żona mogła zadziwić się, dlaczego on, wbrew zwyczajowi, nie zachodzi do niej; zapanował więc nad sobą i poszedł do sy-