Przejdź do zawartości

Strona:Leblanc - Posłannictwo z planety Wenus.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śpiewacy śpiewali jakąś pieśń, wtórując sobie na gitarze. Trupa akrobatów w dziwacznych, jaskrawych kostyumach przygotowywała się właśnie do wykonania swych produkcyi, kiedy nagle obraz się zmienił…
Był to ten sam gmach zresztą, ale w stadyum daleko późniejszem. Wyraźnie już można było rozróżnić kształty świątyni gotyckiej. Ludzie, którzy pracowali nad jej wykończeniem, murarze, kamieniarze, rzeźbiarze, mnisi mieli już stroje zgoła odmienne. Dwa wieki upłynęły…
Obrazy zmieniały się jeden za drugim w taki sposób, że trudno było określić, kiedy się zaczyna a kiedy kończy wizya… I tak jak w kinematografie serya obrazów reprodukuje rozwój rośliny — tak samo w oczach naszych budowała się, wznosiła wspaniała katedra. Nadeszła wreszcie chwila, kiedy wystrzeliła ku niebu w całem swym nieskazitelnem pięknie i wspaniałości. Była to katedra w Reims, ze swymi trzema portalami, z lasem posągów, ze strzelistemi wieżycami, okolonemi szeregami małych wieżyczek z misterną koronką rzeźby — katedra w Reims, arcydzieło architektury, taka jak ją widywano przez całe wieki, nim ją zburzyła inwazya niemiecka.
Tłum patrzył z zapartym oddechem w piersi, przejęty mistycznym dreszczem. Wszyscy rozumieli i odczuwali, że są świadkami czegoś niezwykłego, nadziemskiego, że to co widzą, nie pozostaje w żadnym związku z fotografowanymi obrazami budującego się gmachu… Niezrozumiały cud jakiś przenosił ich nagle w wieki minione, stawiając im przed oczy rzeczywisty obraz budującej się w średniowieczu świątyni. Tu nie miało się do czynienia ze sztucznie wywołanymi obrazami — to przeszłość sama wynurzała się z otchłani wieków, zwyciężając niepokonaną dotychczas zaporę Czasu!
Katedra w Reims przed naszemi oczyma żyła, oddychała — przez setki lat, nie tracąc nic ze swej piękności Zaklęta w kształt kamienny śpiewała hymn na cześć Boga, królując ponad