Strona:L. M. Montgomery - Ania z Zielonego Wzgórza.djvu/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

była. Zawsze gotowa przyznać, że lubiła Anię... nawet, że była do niej przywiązaną, teraz, biegnąc, strwożona w dół wzgórza, zrozumiała, że Ania była jej droższa nad wszystko.
— Panie Barry, co jej się stało? — wybuchnęła bledsza i bardziej wzruszona niż to kiedykolwiek zdarzyć się mogło owej rozumnej i trzeźwej Maryli.
Ania uniosła głowę i sama odpowiedziała:
— Niech się Maryla nie przeraża. Chodziłam po desce szczytowej dachu i spadłam. Zdaje mi się, że zwichnęłam nogę w kostce. Ale, Marylo, mogłam była kark skręcić. Należy zawsze brać rzeczy z dobrej strony.
— Powinnam była przewidzieć, że coś podobnego się stanie, gdy ci pozwolę znowu wziąć udział w zabawie — rzekła Maryla, nie potrafiwszy powstrzymać się od szorstkiej uwagi. — Proszę tędy, panie Barry! Złóżcie ją na sofie. Na miłość Boską, toć ona zemdlała!
Była to istotnie prawda. Ziściło się jedno z najgorętszych życzeń Ani; znużona cierpieniem zemdlała.
Mateusz, szybko odwołany od żniwa, pośpieszył po doktora, który natychmiast przybył, aby stwierdzić, iż wypadek był cięższy, niż przypuszczano. Noga Ani była w kostce złamana.
Tegoż wieczoru, kiedy Maryla udała się do pokoiku na facjatce, gdzie blade dziewczątko spoczywało w łóżku, przywitał ją żałosny okrzyk:
— Czy Maryli bardzo mnie żal?
— Była to twoja własna wina — odpowiedziała Maryla, spuszczając roletę i biorąc się do zapalenia lampy.
— Właśnie dlatego powinna mnie Maryla żałować — skarżyła się Ania. — Wszakże przeświadczenie, że wszystko stało się z mojej winy, czyni dzisiejsze przejście takiem ciężkiem. Gdybym miała prawo złożyć winę na kogo innego, byłoby mi o wiele lżej. Ale coby też Maryla uczyniła, gdyby ją „wyzwano“ na przejście się po desce szczytowej dachu?
— Pozwoliłabym się „wyzywać“, ileby tylko chciały, a sama stałabym na pewnym gruncie. Co za szalone pomysły!