Strona:Kraszewski Kajetan - Ze wspomnień Kasztelanica.djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie, dla których brakło obroku. Przybywszy do domu, zastałem jeszcze ojca naszego przy życiu i kilka miesięcy trwał ten stan niepewny, który w przewidywaniu smutnej katastrofy zgromadził nasze rodzeństwo strapione około łoża chorego rodzica.
Rok 1818 był rokiem zgonu mojego ojca. Matka ugodzona tym ciosem zmieniła się dla nas zupełnie; była nadzwyczaj czułą i kochającą wszystkie teraz dojrzałe swe dzieci; żądała też zawsze być otoczoną przez nas. Nastąpiły działy majątkowe, które przy wychowaniu naszem tak dziwnem i różnem w pojęciach dzisiejszego czasu, odbyły się wszelako jak najzgodniej, mimo tak licznego rodzeństwa, i prawdziwie mogłyby posłużyć ku zbudowaniu obecnego dziś pokolenia. Matka moja do śmierci swej pozostała w rezydencyi zajmowanej za życia męża. Jeden ze starszych braci zamieszkał w gnieździe rodzinnem, które po dziś dzień familia nasza posiada; inni bracia poobejmowali odleglejsze majątki z obowiązkiem spłaty reszty rodzeństwa. Jako fakt zgodności i miłości istniejącej w rodzinie, w której materyalne względy nie były na pierwszym planie, piszący te słowa (Antoni) w papierach po ojcu (kasztelanicu Wincentym) znalazł rachunek ręką jego skreślony z bratem Stanisławem, od którego działowa suma mu się należała tej treści: »wybrałem tyle a tyle i tu wyrażone są cyfry różne, co wypada wogóle wypłaconych tyle — ażeby się bratu memu lepiej działo, darowywam mu 40.000 złotych, co razem czyni — należna suma, skwitowana«. Nadmieniam tutaj, że ojciec mój, gdy to pisał, miał już sam czworo dzieci i jego