Strona:Kraszewski Kajetan - Ze wspomnień Kasztelanica.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziwie zachwycony; dzień i noc marzyłem tylko o tem, abym tam mógł być pomieszczonym. Doczekawszy się jakoś szczęśliwie wakacyi — bo zapewne przez wzgląd na mój wysoki wzrost, przepchnięto mnie przecież do następnej klasy — ufny zatem w swoje powodzenie, umyśliłem użyć wszelkich możliwych wpływów na moich rodziców, aby mnie do Chełmna do korpusu kadetów przeniesiono.
Szczęśliwie się jakoś zdarzyło, że w czasie wakacyi, któreśmy w domu rodziców w tym roku spędzali, przybył na parę dni za urlopem brat mój Stanisław, o którym wyżej już opisując wesele mojej siostry, wspomniałem. Mając u niego niejakie już względy, na nich oparłem całą moją nadzieję, jak również na protekcyi Szczepana. Poczyniłem do nich stosowne kroki i z bijącem sercem oczekiwałem skutku; wszystko się jakoś dobrze udało, bo brat Stanisław przyrzekł mnie poprzeć w prośbie do rodziców, a nawet obiecał, że o mnie będzie pamiętał i odwiedzi w korpusie, bylebym się tylko dobrze tam sprawował. Wkrótce też poczciwy Szczepan zwiastował mi nowinę, że rodzice się zgadzają; można więc sobie wystawić moją radość, a lubo wakacye są dla każdego niewypowiedzianą rozkoszą młodocianego wieku, ja na ten raz przeciwnie, wyczekiwałem niecierpliwie ich końca, aby się w jednej chwili dostać do korpusu.
Zanim jednakże opiszę mój pobyt w Chełmnie, nakreślę tu jeszcze jeden rys ówczesnego prowadzenia dzieci przez rodziców wobec stosunków dzisiejszego pokolenia.