Strona:Kraszewski Kajetan - Ze wspomnień Kasztelanica.djvu/056

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przeze mnie ubrania, po skończeniu której Żyd mi się grzecznie i z powagą ukłonił, mówiąc:
— Schon gemacht.
Odtąd często wpadałem na drugą stronę do krawców, śledząc z największą uwagą i niecierpliwością postęp roboty. Raz, pamiętam, nadzwyczaj byłem zdziwiony kunsztem mego krawca, którego za mistrza poczytałem, gdy tenże pracował nad kołnierzem i dla nadania mu sztywności smarował go surowymi rzadkimi kartoflami, a następnie gorącem żelazem pociągał, co wydawało zapach bardzo przyjemnie mój zmysł powonienia drażniący.
Przez cztery czy pięć dni chodziłem do Pająka, niecierpliwie oczekując ukończenia i znosząc krawcom co najpiękniejszy owoc, jaki mogłem zdobyć w ogrodzie, oraz ulubiony specyał mego majstra: cebulę i czosnek, lecz że się znalazła jeszcze i inna robota przy licznej służbie we dworze, zwłaszcza przed taką uroczystością, jak wesele mojej siostry, więc dopiero coś szóstego dnia z rana wywołał mnie Szczepan ze szkoły i odbyła się ceremonia przymierzenia już na dobre wykończonego kompletu, składającego się z rodzaju fraka, spodni i potężnej kamizelki, zakrywającej brzuch cały, które, zdaniem Pająka, wszystko leżało jak »ulane«. Rzeczy te wziął pod opiekę swoją Szczepan, a ja uszczęśliwiony, pobiegłem do szkoły. Zaczęły się parę dni potem przygotowania do wesela, ruch więc i bieganina przed dworem i na obszernym dziedzińcu zajmowały nas bardzo. Przenoszono meble, trzepano kobierce, przybijano ponad głównem wejściem jakieś