Przejdź do zawartości

Strona:Król Ryszard III (Shakespeare).djvu/047

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przy śmierci wszystkich trzech nas błogosławił
I upominał, byśmy się kochali,
Wtedy mu przez myśl nie przeszedł ten rozdział
Między rodzeństwem. Wspomnijcie mu o tem,
A niezawodnie łzy uroni.
Pierwszy morderca. Chyba
Młyńskie kamienie, takie on łzy bowiem
Ronić nam kazał.
Klarens. O nie, nie; to potwarz:
On jest łagodny.
Pierwszy morderca. Łagodny, w istocie,
Jak szron, gdy drzewa kwitną. Wyjdź z obłędu:
On to nas wysłał dla zgładzenia ciebie.
Klarens. To być nie może: on płakał nademną,
Ściskał mię czule i łkając, przysięgał,
Że się postara o me uwolnienie.
Pierwszy morderca. Tak też i czyni; wyzwała cię bowiem
Z ziemskiej niewoli, aby ci zapewnić
Rozkosze nieba.
Drugi morderca. Pojednaj się z Bogiem,
Milordzie; zguba twa jest nieuchronną.
Klarens. Możeszli, świętem uczuciem wiedziony,
Radzić mi, abym pojednał się z Bogiem,
I tak niedbałym być o duszę własną,
Że chcesz wojować z Bogiem, mnie zgładzając?
O, ludzie! zważcie, Że ten, co was nasłał
Na moją zgubę, odtrąci was potem.
Drugi morderca. Cóż więc uczynić mamy?
Klarens. Dać się zmiękczyć
I dusze swoje ocalić.
Pierwszy morderca. Zmiękczyć się?
Toby tchórzliwie było i po babsku.
Klarens. Być niezmiękczonym, jestto stać na równi
Z dziką, drapieżną bestja lub szatanem.
Któż z was, pochodząc jak ja z krwi królewskiej,