Strona:Korczak Janusz - Jak kochać dzieci. Dom sierot.pdf/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jem. Mocno ręka go bolała — zapisał do sądu, przestała boleć — dał paragraf pierwszy.
Sprawa 238.
Może się komu i śmieszną wyda ta sprawa. Obaj załatwiali się w klozecie, jeden przez omyłkę, nieumyślnie oblał drugiego, a tamten naumyślnie na niego narobił. § 200.
Sprawa 252.
Wiele kłopotu ma z nim piętrowa. To zapomina, to go szukać trzeba, to niedbale sprząta. Groziła wiele razy, że do sądu poda. Nie pomogło. Wreszcie straciła cierpliwość, podała do sądu. Ale przebaczyła: może się poprawi.
Sprawa 254.
Dyżurni zamiatają wieczorem podwórko. Jeden z nich ma jeszcze klozet sprzątnąć, obaj mają nogi myć przed spaniem. A tu ich na żart zamykają na podwórzu i otworzyć nie chcą. § 100.
Sprawa 258.
Zawsze się spóźnia. Mówi jej dyżurna, żeby już wyszła z umywalni, a ta złości się, nie słucha, przezywa: „chce mi się” — powiada, — „masz złość do mnie.“
I tu po paru dniach przebacza się, ale na razie podanie do sądu zastępuje kłótnię. § 1.
Sprawa 260.
Hałasował rano przed budzikiem, — podał się do sądu. Sąd przebacza, prosi żeby tego więcej nie było. § 32.

Gazeta sądowa № 9.

Nie boją się. —
Sąd nie pomaga. Sądu się nie boją, — takie głosy często się słyszy.
Więc jedni nie chcą podawać do sądu, więc ukrywają przed sądem. Drudzy dają paragraf pierwszy, bo sąd i tak nic nie zrobi. Trzeci wreszcie powiadają „podaj mnie, dużo się boję.“
I co raz więcej spraw nie dochodziło do wiadomości sądu. Aż wreszcie H. wyrzucony z dyżuru, ani sam nie uważał za potrzebne się podać, ani nikt z tych, którzy o tem wiedzieli, że