Strona:Konfederat.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ej Szymonie! — zawołał wśród łez Popiel — naszej ojczyzny niktby tak gładko nie był zagarnął, gdyby tacy ludzie, jak ty, rozumieli sprawę naszą i byli w naszych szeregach!
Po tem widzeniu się postarzeli się znacznie obaj przyjaciele. Bednarz wkrótce umarł, a Piróg pił na jego stypie. Chałupa Radysza zapadła się, a pustkowie nazwali mieszczanie „konfederatówką“. Popiel żył jeszcze pięć lat. Na cztery lata przed śmiercią ożenił się i zostawił syna, któremu zamiast majątku zapisał w testamencie te słowa:
— „Pamiętaj, żeś Marcin Popiel, rodu królewskiego. Życie twoje i mienie należy do Rzeczypospolitej. Hasło Popielowe jest: Jezus, Marya, Józef — pal i wal! A gdy brat nieszlachcic chce koło ciebie stanąć, to mu się posuń i uściśnij jak brata. Tylko wszyscy razem, co jednym mówimy językiem, jesteśmy coś warci i czegoś możemy dokazać. A gdy się podzielimy, to nas zgniotą jak dziurawe orzechy. To miej w pamięci! Amen.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus“.
Prawnuk Popiela czytuje dzisiaj często te słowa swego przodka. Jest on w ósmej klasie i siedzi z młodym Pirogiem na jednej ławie szkolnej.