Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Zagrzebani.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

syć otwarty, skrytości z zasady nie lubię... skoro więc pan koniecznie chce dowiedzieć się czegoś o mojem sercu, to powiem, że...
Turkot bryczki przerwał te słowa.
— Ojczulek przyjechał z polowania! — zawołała panna Michalina, biegnąc do okna.
— Masz tobie! — mruknął Jajko — dużom się tedy dowiedział!
— Przepraszam, panie Symplicyuszu, muszę uciekać, obowiązki wicegospodyni przedewszystkiem.
— A nasza rozmowa?
— Jak w tej chwili, jest niemożliwa — rzekła śmiejąc się i wybiegła z pokoju.
— Powinszuj nam, Symplicyuszu, — rzekł pan Józef, wchodząc do pokoju. — Powinszuj nam, a raczej panu Witoldowi, on jest albowiem tryumfatorem dzisiaj.
— Wielka sztuka lichego zająca zastrzelić!
— Żartujesz chyba. Najprzód nie sztuka jest strzelić — ale sztuka dobrze strzelić, o czem zapewne wiesz.
— Eh, to lada gajowy...
— Bardzo przepraszam, a bardzo cię przepra-