Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Z antropologii wiejskiej (nowa serya).djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szkoda! Nie dziękuj mi, nie. Ja nie ze swoich płacę, tylko z tych co Piotr odjeżdżając na twoje potrzeby u mnie złożył. Poczciwego człowieka za opiekuna Bóg ci zesłał, mój Jasiu.
— Oj, że dobry to dobry... — odezwał się Jaś z westchnieniem.
— Staraj się też odwdzięczyć Piotrowi, mój chłopcze...
— Chciałbym ja, ale cóż mogę?
— Bądź dobrym, pilnym, przykładaj się do pracy — a kto wie, może gdy stary Piotr będzie chory i niedołężny... a ty już potrafisz zapracować na kawałek chleba, kto wie, powtarzam, czy wtedy nie odwdzięczysz staremu? Tak, moje dziecko, powinno być przynajmniej.
— I tak będzie, — szepnął Jaś, — aby tylko Bóg miłosierny dopomógł i dał moc.
— Bóg, mój Jasiu, daje zawsze moc tym, którzy chcą iść drogą uczciwości i pracy. No, idź teraz na wieś, masz czas wolny, możesz sobie trochę wypocząć, lub pobiegać — należy ci się to.
— Idę już, księże kanoniku.
— A dokąd pójdziesz?
— Do Stęporów wstąpię, do Magdy też zajrzę. Do kogóżbym poszedł, jak nie do nich?
To rzekłszy, Jaś pobiegł ku wsi — ksiądz sam na ganku został. Nie długo mu ludzie dali siedzieć w samotności, to ten, to ów przyszedł. Jednemu trzeba było rady, drugiemu pomocy, a na plebanii ludzie to zawsze znajdowali. Wreszcie gdy się już noc zrobiła, przyjechał chłop z trzeciej wsi, prostym wozem, w drabinach, do chorego prosić. Ksiądz ubrał się do drogi, poszedł do kościoła, wziął Wiatyk i natychmiast pojechał.
Grzędzikowski zamykając kościół, po odjeździe księdza, niezadowolony, mruczał do siebie:
— Pilno im, na ten przykład, po nocy! Mało mieli dnia,