Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pszej grupy notablów i, objaśniwszy w kilku słowach, kim jest i skąd przybywa — przypuszczany zostawał do konfidencyi i mógł słuchać tyle, ile mu się w oba uszy zmieściło.
Ponieważ na świecie niema nic za darmo, więc wzajemnie obowiązany był wysypać przed słuchaczami cały worek nowin ze swego zakątka, udzielić, o ile tego żądano, informacyi o swojej szlachcie, o zapasach zboża i okowity, o cenach targowych, o potrzebie kredytu, o lasach, które można zakupić, słowem o wszystkiem, co wiedzieć może i co wiedzieć powinien.
Jest to wzajemna grzeczność — a że na grzeczności nikt nie traci, jak mówi przysłowie, więc czego sobie żałować?
Grupa, do której przyłączył się Szmul, wydeptywała bruk na placyku przed gmachem, w którym mieścił się trybunał, wydział hypoteczny i kancelarya regentów.
Sprawiedliwi lubią się zbierać przed domem sprawiedliwości, zwłaszcza cywilnej, gdyż tam koncentrują się wszelkie interesa okolicy; tam, w tym gmachu, odbywają się sprzedaże dobrowolne i przymusowe, dzierżawy, współki, cesye... wszystko. Tam, wedle pięknego wy-