Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Dziś nabazgrała aż sześć kartek... Ale idź-no do matki, poproś.
Po chwili weszła pani domu, kobieta szczupła, mizerna, z wyrazem zmęczenia w oczach.
— Przychodzę — rzekła, — ponieważ sobie tego życzysz; ale chciałabym zaraz odejść, gdyż mam bardzo pilne zajęcie. Podobno jest list od Emilki? Mogłabym go przeczytać i później, boć chyba nie wymaga natychmiastowej odpowiedzi.
— W każdym razie przeczytać warto i dziwię się, moja Andziu, że jesteś tak obojętna.
— Owszem, słucham... słucham już.
Usiadła przy stole, córka stanęła za jej krzesłem, pan Piotrowicz zaczął:
— Pomijam — rzekł — wstęp, który jest dość długi... przeczytacie go później, jeżeli zechcecie... a przystępuję do tego, co najciekawsze: «Sądzę, moi kochani — piszę Emilka, — że nie odmówicie mi najbardziej szczegółowych informacyi, dotyczących sumy na Kocimbrodzie, która, jak wam wiadomo, należy do mnie tak dobrze jak w połowie. Ja już czuję się zmęczoną; nie posiadam, jak