Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pamięć nie myli, wy jesteście Icek Kamlot, wielki macher do wielkich interesów, ozdoba całego zgromadzenia, taki mędrzec, co widzi w środku ziemi, a słyszy, jak trawa rośnie.
— Czem zasłużyłem na takie pochwały? — zapytał rudy, domyślając się, że w słowach pachciarza jest jakaś gruba ironia. — Zdaje się, że dla was byłby lepszy interes iść na rynek i sprzedawać tam swoje chude sery i fałszowane masło, aniżeli wysilać głowę na pochwały dla mnie.
Szmul odrzekł na to spokojnie, zwracając się do Mendla:
— Przypominacie sobie zapewne, że parę miesięcy temu, na tem samem miejscu, rozmawialiśmy o sumie na Kocimbrodzie.
— Pamiętam. Prosiłem was nawet, abyście, jeżeli wam się uda zebrać jakie wiadomości, dali znać tu, do nas, przed gmach sądowy, a fatyga wasza nie będzie daremna. Bardzo być może, że wyście teraz te wiadomości przynieśli, ale... czemu tak późno? Dziś najlepsze informacye o tym przedmiocie są warte tyle, co wczorajszy wiatr, bo interes wyśliznął się nam z ręki. Jesteście człowiek doświad-