Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Suma na Kocimbrodzie.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Kobieta, ojczulku, zawsze więcej żyje sercem i uczuciem, aniżeli mężczyzna. Ja rozumiem ciocię doskonale. Gdyby miała obok siebie kogoś z bliższych, na przykład mamę, albo mnie, to wypowiedziałaby w żywem słowie wszystko, co ma na sercu. Samotna, ucieka się do listu, i to jej przynosi ulgę i ukojenie.
— Zabawna kobieta!
— Uczuciowa, proszę ojczulka, i daj Boże, żeby była szczęśliwa. Życzę jej z całego serca.
— Ależ i ja jej życzę, i matka się ucieszy. Wszyscy jesteśmy dla niej jak najlepiej usposobieni, raduje nas, że sobie los ustali i starość spokojną zabezpieczy... tylko, szczerze ci mówię, kochana Sławciu, utnijcie mi głowę, a nie zgadnę, skąd się to wszystko wzięło i gdzie się podzieje?
— Tak samo ojczulek mówił, gdy Konrad bywać u nas zaczął.
— Prawda, mówiłem, ale to zupełnie co innego... jedno do drugiego nie podobne.
— I tu i tam małżeństwo.
— No tak, ale tu... ty, kochanie, nie mówiąc komplimentów, jesteś dziewczyna ładna,