Przejdź do zawartości

Strona:Klemens Junosza - Przeszkoda.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żelazo kuć póki gorące, trzeba ułatwić młodym ludziom zaznajomienie się, dać sposobność, żeby się poznali i pokochali.
Wytłómaczył pani Basi, że teraz z okazji, iż wszystkie dzieci są w domu, należałoby kilkakrotnie gości przyjąć, pokazać się sąsiadom, dawne stosunki odświeżyć, nowe zawiązać — jedynaczkę potrosze w świat wprowadzać.
— Niechże poznają dziewczynę, mówił, niechże się dowiedzą jaka cudna perełka kryje się pod naszą strzechą. Nie trudno było wytłómaczyć szczęśliwej i dumnej ze swych dzieci matce, że istotnie nadszedł już czas, aby dom otworzyć i szersze stosunki zawiązać.. Pochlebiało jej niezmiernie, że może się pochwalić synami, córką i zamożnością domu.
Znowuż więc, jak niegdyś, przed laty, wyprawił się pan Stanisław do miasta pakowną bryką, z dobrze wyładowanym pugilaresem, a za nim pociągnął fornal drabiniastym wozem. Było posiedzenie u kupca z kolegą, tym samym, który ongi na niezdarnej ciężkiej maszynie probował używać spaceru i była długa gawęda na temat postępu.. Szlachcic, przekonany tem, co na własne widział oczy, musiał przyznać że postęp jest, że bądź co bądź, to nie „figiel“, że owo „głupstwo“ stanie się z czasem niezbędnem w użyciu praktycznem i oszczędzi ludziom wiele kosztu, pracy i czasu, przyznawał to wszystko, kiwał głową, ale zarazem