Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Następnie zastanowił się, czy czego nie zapomniał, napoił konia, żeby mu dodać siły do pośpiechu, upakował sprawunki na wozie, zabrał dwóch pasażerów, którzy mu się trafili i odjechał do Rudawki z powrotem.
To wszystko stało się bardzo szczęśliwie, porządnie, bez wypadku i bez nadzwyczajnych wydarzeń.
Taka jest historya dnia, taka treść rozmyślań; pamięć uporządkowała fakty dokonane, jako materyał, myśl zaś, w charakterze doświadczonego buchaltera, przystępuje do sporządzenia balansu, nie przewidując wszakże, że natrafi na przeszkodę.
A przeszkoda jest żywa, w miarę korpulentna i poważna — pani Petronela. Idzie ona ścieżką z folwarku i zmierza wprost do kłody, na której siedzi Mordka.
— Dobry wieczór.
Mordka zerwał się na równe nogi.
— Dobry wieczór. To wielmożna pani. Nie spodziewałem się.
— Właśnie, przechodząc tędy, przypomniałam sobie, że mam do was interes.
— Owszem, w każdej chwili. Co tylko trzeba załatwić mogę. Wielmożna pani mnie zna.
— Nie bardzo.
— Pani żartuje. Kogo można więcej znać niż mnie.