Strona:Klemens Junosza - Powtórne życie.pdf/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Jednak przedmiot tego handlu zapewne się jakoś nazywa.
— Nie rozumiem, co pan chce przez to powiedzieć?
— Że się nazywa. Metale, naprzykład, są wyłączone — dodał sędzia, utkwiwszy w oczach Abusia swoje świderkowate wejrzenie.
— Metale?
— No, tak. Sam pan powiedziałeś, że nie lubisz handlować ani srebrem, ani miedzią, ani mosiądzem.
— Tak! nawet starego żelastwa też nie kupię.
— Więc może pan masz predylekcyę do towarów łokciowych?
— Nie znam się na tem.
— To może do kolońjalnych?
— Nie mam tak dużego kapitału.
— Hm, jednak jakoś to jest. Naprzykład, wełna, zboże, okowita, drzewo nie budzą w panu wstrętu?
— Pan dobrodziej lubi żartować. Któżby się mógł brzydzić takim porządnym towarem?
— No widzisz pan, już w pewnej części mamy odpowiedź: handlujesz pan produktami rolnemi.
— Czasem, ale tylko trochę i tylko w części. Kapitału wielkiego nie mam, ale znam kupców bogatych, nastręczam im interesa,