Strona:Klemens Junosza - O północy.djvu/2

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
O północy.



Dzwon z wieżycy kościelnej wygłosił dwunastą.
................
Czarne chmury ciągnęły nad uśpione miasto,
W powietrzu było duszno, parno, jak przed burzą.
I pierś w tej atmosferze oddychała trudno;
Anioł snu sypał maki na stolicę ludną,
W której tak wiele ludzi, i biednych tak dużo!
................
O miasto! tyś jest jako odmęt niezgłębiony.
Któż wybadać potrafi twoje tajemnice,
Twe smutki, i radości, i ból przytłumiony,
I gwar który napełnia domy i ulice,
Twe bogactwa ukryte, i łachman błyszczący
Nędzy strasznej, co maskę przywdziewa na siebie,
Szmer modlitw, i szyderstwa głos zimny i drwiący,
I te troski na czołach myślących o chlebie,
Te salony bogate, i te nory wstrętne,
Rozpustę rozpasaną i łzy ciche, smętne?

Kamiennych twoich murów nie przeniknie oko,
I tysiącznych dramatów powikłanej nici
Nie rozplącze, nie zbada, choćby tak szeroko
Rozwarło się, jak słońce co nad nami świeci.
Bo życie każde bywa, jak strumień lub rzeka,
Co się pomiędzy skały i kamienie wślizga,
Rozdziera na przeszkodach, rozbija, ucieka,
Czasem płynie spokojnie, częściej pianą bryzga,
Póki nie wpadnie w odmęt ponury i czarny,
Który pochłania wszystko... u bramy cmentarnej.
.................
Była cisza. Blademi płomykami gazu
Migotały latarnie; a na pierwszem piętrze
Było jasno jak we dnie. Przez szyby lustrzane
Mogłeś widzieć salonu przepysznego wnętrze,
I niby w perspektywie pięknego obrazu,
Na tle blasków i cienia, widziałeś dobrane
Grono pań.
Boć się panią taki anioł zowie,
Co promieniem swych oczu brylanty zaćmiewa,
I nosi złote loki na klasycznej głowie.
Salon jaśniał od luster i świateł i kwiatów,
Dźwięk muzyki dobranej rozlegał się raźnie,
Piękność kobiet pieściła twoją wyobraźnię;
Mogłeś sądzić że jesteś wpośród innych światów,
Żeś w gaju fantastycznym, gdzie rusałek rzesza
Przechadza się po ścieżkach ze świateł promiennych
Gdzie się woń kwiatów z szmerem melodyjnym miesza,
Odurza i upaja aż do... blasków dziennych.
................
Są prawa grawitacyi, a praw tych konieczność
Każe ciężkiemu ciału opadać najniżej,
A lekkie wznosi wyżej, wyżej, coraz wyżej...
I trwać to będzie wszędzie i zawsze — aż w wieczność.
I w mieście, niby w wodzie, co ciężkie, zamożne,
To się gnieździ w przepysznych kamienicach, nizko,
A ubóstwo, jak plewa, znajduje siedlisko