Strona:Klemens Junosza - Na ojcowskim zagonie.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Więc to tak? więc ja na wszystkiem muszę tracić... dla jakiegoś z przeproszeniem... smarkacza!
Żyd wielkie oczy zrobił...
— Wielmożny panie — rzekł — teraz ja już cały interes zmiarkowałem dobrze. Na co panu takie głupstwo zrobić?
— To moja rzecz!
— Przez urazy osoby i honoru wielmożnego pana, u nas to powiadają, że dwa kury — to jest para; — dwa wrony to także para — ale kura z wronem to już nie jest para! kura będzie grzebać w szmiecie, a wrona poleci do lasu... to nie jest żaden interes, a po drugie...
— Co! co po drugie, bo już mi się za pozwoleniem... sprzykrzyło słuchać tych bredni!
— Po drugie — rzekł żyd nieśmiało — że po terminu, to sze nie opłaci zrobić apelacyje.
— Ha! więc to ma znaczyć żem stary.
— Ny, kto to lata rachuje! niech wielmożny pan długo żyje, ale zawdy już pan nie dzisiejszy.
— Stary! stary! ha, ha, więc to ja jestem, za pozwoleniem, stary! zabawne to, jak śmierci przytomnej pragnę zabawne! ze śmiechu można z przeproszeniem — pęknąć!!
I śmiał się głośno, nerwowo, szczerząc żółte zęby, aż się zatoczył, aż zmęczony tym śmiechem upadł prawie na krzesło za boki się trzymając.
Żyd przestraszony do kuchni pobiegł wody przynieść, ale gdy powrócił stary już był spokojny, szyderczy i zimny jak zwykle; tylko pobladł trochę i dolna warga drgała mu nerwowo...
— Mój poczciwy z przeproszeniem... Jankielku — rzekł — dziękuję ci żeś się tak o moje zdrowie zafrasował.
— Ja sobie bardzo zlękniałem od tego szmiechu, myślałem, co to będzie jakie wielgie słabości.
— Nic nie będzie do samej z przeproszeniem śmierci, tymczasem chcę żebyś jeszcze przy mnie coś zarobił.
— Wielmożny pan wie, co ja zawsze jestem do tego ochotny.
— Więc uważaj dobrze... wszystkie nasze interesa trzeba pokończyć, tylko prędko, choćby nawet ze stratą...
— Za co?
— Dla tego, żeby kapitały wycofać... Kupca mi się postarasz, bo chcę Zarwaniec za pozwoleniem sprzedać.
— Co ja słyszę? wielmożny pan chce sobie od nas odjechać?
— Tak! wszystko sprzedam i wyniosę się za pozwoleniem do miasta. Ludzie są tacy